Harry
- Cholernie zimno -burknąłem spoglądając na parę unoszącą się
przed moją twarzą za każdym wydechem powietrza.
- Wytrzymasz - powiedział lekko zirytowany moją 'delikatnością'
Zayn - To tu.
Chłopak wskazał na wielki, o dziwo nowocześnie wyglądający
budynek.
- Zayn jak nazywa się twój wujek? - zapytał Lou, gdy wchodziliśmy
przez szklane, duże drzwi.
- Ammar Gray.
- Dzień dobry może pani powiedzieć, gdzie znajd...- Tomlinson wraz
z Zayn'em podszedł do recepcji, a ja usiadłem na jakiejś kanapie. Oparłem swoją
głowę o dłonie i z niezadowoloną miną spoglądałem na przechodzących lekarzy i
chorych.
- Musicie jechać? - usłyszałem głos jakiegoś małego chłopca i
kątem oka spojrzałem na na osoby stojące obok mnie.
- Musimy, kochanie... - odpowiedziała zapewne jego matka
- Ale za to święta spędzimy razem... cały dzień, a może i nawet noc. -
dodała z uśmiechem pełnym smutku i powstrzymując się od płaczu uścisnęła
łysego chłopca o nad wyraz bladej skórze. Poczułem jakieś dziwne uczucie
rozpierające mnie od środka. Żal...? Smutek...?
' Nie rozklejaj się, taka kolej rzeczy... każdy umiera...'
- Michael chodź pobawimy się na świetlicy. - usłyszałem melodyjny,
ciepły dziewczęcy głos. Gwałtownie spojrzałem na niewysoką nastolatkę podającą
rękę choremu chłopcu. Włosy miała związane w kitkę, a na jej twarzy nie widać
było ani grama makijażu. Nie była szczupła, jak wszystkie modelki, ale za to
posiadała krągłości o jakich inni mogliby pomarzyć. Co dziwne kąciki moich ust
lekko uniosły się w górę widząc jak dziewczyna próbuje rozbawić smutnego
chłopca.
- Harry! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela i odruchowo
spojrzałem w jego stronę . Ruchem ręki wskazał abym do nich podszedł.
Przeniosłem wzrok jeszcze raz w miejsce gdzie stała dziewczyna o anielskim
głosie, jednak nie zastałem nikogo. ' Zniknęła...' naszła mnie myśl i
mimowolnie poczułem się zły.
' Gdy na nią patrzyłem, przynajmniej na chwilę oderwałem się od
rzeczywistości...' burknąłem i mozolnym krokiem ruszyłem w stronę przyjaciół.
- Siadajcie - wysoki mężczyzna o karnacji podobnej do Zayn'a i
krótkich włosach wskazał nam miejsca przy swoim biurku - Zayn wyrosłeś. -
zaśmiał się i popatrzył w moją stronę - Ty jesteś pewnie Harry, a ty Louis -
przeniósł wzrok na Tomlinsona i z uśmiechem zaczął opowiadać o szpitalu.
- Do czego możemy się przydać ? - zapytał Zayn.
- Kto ma dobrą rękę do dzieci?
- Harry. - powiedział bez głębszego zastanowienia Lou. ' Fakt
faktem dzieci mnie lubią... tak samo jak dziewczyny' zaśmiałem się w duchu.
- Wspaniale, więc Harry czy chciałbyś pomagać przy chorych
dzieciach? - zadał mi pytanie, a ja pokiwałem głową na znak, że się zgadzam.
- Ale chcę, żeby Zayn i Louis też mi pomagali. - powiedziałem bez
entuzjazmu.
- Dobrze. Zayn ty będziesz przychodził pomagać Harremu w
poniedziałki, wtorki i piątki, a Lou w resztę dni tygodnia. Pasuje wam?
- Tak. - burknąłem i w tej samej chwili ktoś zapukał do
drzwi.
- Proszę. - zaoponował Ammar, a zza drzwi wyłoniła się postać tej dziewczyny, niziutkiej, z ciemno
niebieskimi oczyma. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, dziewczyna spłonęła
rumieńcami i szybko odwróciła wzrok w inną stronę. Parsknąłem śmiechem pod
nosem i spojrzałem na moich przyjaciół. Zayn lekko przygryzł wargę,a Lou uśmiechał
się do niej przyjaźnie.
- Ja przepraszam... - powiedziała lekko zdenerwowana - ale pani
Amy kazała panu przyjść do sali pięćset trzy.
- Dobrze. Dziękuję Elain zaraz przyjdę - powiedział i wstał z
krzesła.
' Ładne imię, jeszcze nigdy takiego nie słyszałem...'
- Elain, czy mogłabyś oprowadzić Zayna, Louisa i Harrego po
oddziale dziecięcym? Tak wogóle to znalazłem dla ciebie parę rąk do pomocy. -
zaśmiał się i gdy dziewczyna kiwnęła niezdarnie głową na znak zgody szybkim
krokiem ruszył w stronę wyznaczonego miejsca.
Louis
- Cześć jestem Louis - jako jedyny przerwałem niezdarną ciszę. Ona
posłała mi tylko nieśmiały uśmiech i skrępowana podała mi rękę. Jej delikatna
dłoń objęła moją o wiele większą. ' Jej oczy są ... takie niebieskie.. '
pomyślałem ujrzawszy tęczówki dziewczyny ' Wyglądają tak niewinnie...'
- To jest Zayn - wskazałem na bruneta, który tak jak ja był
oniemiały jej oczami - A to H...
- Tak wiem. Harry. - do naszych uszu dobiegł dźwięczny głos
dziewczyny - Jesteście z One Direction. - dodała i lekko się uśmiechnęła. 'Ma
taki piękny uśmiech... Louis opanuj się... Myśl o Eleonor... Myśl o Eleonor...'
Zayn
- Długo tu pracujesz? - zapytałem, gdy dziewczyna pokazywała nam
rozmieszczenie sal.
- Od ponad roku... - powiedziała idąc przodem, zerkając jedynie
kątem oka w moją stronę. 'Ciekawe ile ma lat...' Wydaje się taka
nienaganna i miła.
Spojrzałem na Lou, który próbował unikać postaci dziewczyny. '
Dziwne...'.
Gdy przeniosłem wzrok na Harrego miałem ochotę go kopnąć widząc
jak bezczelnie wgapia swoje oczy w pośladki dziewczyny. Szturchnąłem go lekko,
a on posłał mi jedynie cwaniacki uśmiech. ' Niech tylko ją skrzywdzi... '
Coś w głębi czuję, że nie jest dziewczyną na jedną noc.
- A tutaj leżą dzieci chore na raka i... - przerwała , jakby
zastanawiając się nad wypowiedzeniem kolejnych słów - i dla których nie ma już
ratunku, jeśli wiecie o co mi chodzi. - dokończyła zachowując kamienną
twarz.
Poczułem smutek, spoglądając zza uchylonych drzwi na salę
przepełnioną dziećmi , które na głowie zamiast włosów miały zawiązane
chusty.
' Te trzy tygodnie będą chyba dla każdego z nas odmianą... odmianą
na dobre...'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz