Harry
Jest siódma rano, a ja idę przez
zaśnieżoną drogę, cały trzęsąc się z zimna. Wokół roznosiło się jedynie
skrzypienie śniegu za każdym wykonanym krokiem. Z moich butów przeniosłem wzrok
na Zayna, który tak jak ja szedł w milczeniu przyglądając się swoim nogom.
- Ta dziewczyna... Elain... Pomimo,
że nie jest modelką, ma niezłe cycki... Nie? - powiedziałem unosząc kąciki ust
w górę.
- Nie przelecisz jej - powiedział
spokojnie po dłuższej chwili.
- Nim się rozejrzysz, a będzie już
po wszystkim - zaśmiałem się i kątem oka zauważyłem, że ręka chłopaka zaciska
się w pięść - Nie wiem o co ci chodzi stary... - spojrzałem na niego spod byka
i przyspieszyłem kroku.
- Jak o co mi chodzi? - zapytał
zdezorientowany i wyrównał ze mną chód.
- Oto że pierwszy raz masz jakieś
zastrzeżenia co do dziewczyn z którymi chc...- zacząłem, ale po chwili z
cwaniackim uśmiechem dodałem- Zayn... Ona... ci się podoba... - parsknąłem
śmiechem i spojrzałem na przyjaciela - Perrie ci się znudziła i szukasz
kolejnej zdobyczy...? - powiedziałem sarkastycznie.
- Harry mówię poważnie jeszcze raz
mnie czymś zdenerwujesz, a nie ręczę za siebie. - warknął pod nosem.
- Nie oszukuj się Zayn.
- Wiesz dlaczego może to tak
wyglądać?! - krzyknął wreszcie - Bo ja - wskazał na siebie - w przeciwieństwie
do ciebie - jego palec powędrował na moją klatkę piersiową - posiadam, kurwa
szacunek do kobiet!
To powiedziawszy popchnął mnie
lekko i wszedł do pomieszczenia z prędkością światła.
Zayn
- Ammar czy koniecznie musimy nosić
te białe fartuchy? - burknął Harry spoglądając na siebie od góry do dołu.
- No raczej... - wyprzedziłem
wujka, a Harry spiorunował mnie wzrokiem - To my idziemy. Po co tracić czas. -
zaoponowałem i pierwszy skierowałem się w stronę korytarza. Powolnym krokiem
przemierzałem korytarz w poszukiwaniu sali dwieście trzy. Jednym uchem
słyszałem, że Harry podąża za mną i coś wystukuje na telefonie.
Nagle poczułem, że z kimś się
zderzyłem, a jakieś kartki pofrunęły we wszystkie strony.
- Przepraszam... - usłyszałem ten
melodyjny, pełen skruchy głos i spojrzawszy na twarz poszkodowanej ujrzałem
jedynie ciemnoniebieskie oczy.
- To ja przepraszam - szybko się
opamiętałem i pomogłem zbierać rozsypane kartki, które walały się po całym
korytarzu. W milczeniu zbierałem je i dostrzegłem, że Harry także podnosi kilka
i oddaje dziewczynie z uwodzicielskim uśmiechem. Szybko zebrałem resztę i
wręczyłem je poszkodowanej.
- Elain napewno nic ci nie jest...?
- zapytałem i lekko dotknąłem jej czoła. Dziewczyna szybko odskoczyła i syknęła
z bólu.
- Chodź do Ammar'a t...
- Zayn przestań to tylko siniak. -
przerwała i posłała mi blady uśmiech.
- Wybacz Zayn'owi... Czasem jest z niego straszna niezdara... -
wypalił Harry, a na jego twarzy pojawił się wielki banan. Spojrzałem na niego
wrogo i wywróciłem oczami.
- Chodź przynajmniej po lód... - zwróciłem się do dziewczyny i
ruchem ręki wskazałem, aby podała mi stos kartek.
- Mogłabym się sprzeczać, ale i tak idę w stronę gabinetu więc...
dam radę i sama sobie przyłożę lód.
- Jestem za ciebie odpowiedzialny... - ciągnąłem dalej - A jeśli
zemdlejesz? - powiedziałem udając poważny ton głosu. Ona tylko się zaśmiała i
wkońcu podała mi kartki.
- Harry zaczekasz tu? - zapytałem przyjaciela, który z chęcią
usiadł na wolnym siedzeniu i zaczął z kimś sms'ować. Uśmiechnąłem się pod nosem
i popatrzyłem na Elain.
- Chodźmy. - zwróciłem się do niebieskookiej i razem udaliśmy się
do gabinetu Ammar'a.
- Dobra już mam - zaoponowałem wyciągając woreczek z kostkami
lodu. Szybkim krokiem podeszłem do dziewczyny, która siedziała na łóżku dla
pacjentów - No to nieźle się zderzyliśmy... - zaśmiałem się widząc okrągłego
siniaka na czole dziewczyny. Usiadłem obok niej i delikatnie przyłożyłem lód do
jasno fioletowego miejsca. Dziewczyna jęknęła i chwyciła mnie za ramię. Pod wpływem
dotyku lekko się obruszyłem i spojrzałem na zarumienioną twarz nastolatki.
Czując prawdopodobnie moje spojrzenie puściła moją rękę i nerwowo zaczęła
bawić się swoimi palcami.
- Myślę, że to powinno zmniejszyć ból... przynajmniej jak ja
nabiłem sobie guza, a nie powiem było ich sporo - powiedziałem śmiesznym
głosem, a dziewczyna lekko się zaśmiała - to zimna mrożonka, w naszym przypadku
najprawdziwsza mrożona woda - kolejny śmiech - zawsze pomagała. - dokończyłem i
kątem oka dostrzegłem jak dziewczyna zerka na mnie co chwilę.
- Dzięki Zayn. - powiedziała i szybko wstała odsuwając się nieco
ode mnie - Chodźmy już bo Harry zanudzi się na śmierć... - jej usta
wygięły się w podkówkę.
- Tak... - zająknąłem się - tak.. masz rację... Harry napewno się
nudzi...
Harry
- Już...? Myślałem, że sobie jeszcze popiszę. - żachnąłem się z
naburmuszoną miną.
- Faktycznie... Nudzi się... - zaśmiał się Zayn i spojrzał na
Elain. Ona odpowiedziała mu tym samym, co doprowadziło mnie do jeszcze gorszego
stanu psychicznego.
Zayn całą drogę rozmawiał z niebieskooką, która nieśmiało
odpowiadała mu na każde pytanie. Poczułem... zazdrość? Być może. Włożyłem ręce
do kieszeni białego fartucha i chcąc nie patrzeć na rozmawiających osobników z
przodu zacząłem rozglądać się we wszystkie strony. Idąc w milczeniu ujrzałem
jakąś ciemnowłosą dziewczynkę, która łkała i co chwilę wycierała mokre od łez
policzki. Zatrzymałem się w bezruchu i pod wpływem emocji wolnym krokiem
podszedłem do sześciolatki .
- Ekhm... - próbowałem coś wydusić - Co się stało...? -
powiedziałem ciepło, ujrzawszy pełne tęsknoty brązowe niemalże czarne
oczka.
- Z..zz..g.. - zaczęła mówić przez płacz - Zgubiłam Eddiego.
- Hmm... A kim jest Eddie?
- Mój miś. - zaniosła się jeszcze większym płaczem, a moje serce
niemalże nie pękło na kawałeczki.
- Proszę... Nie płacz... Znajdziemy Eddiego... - zacząłem ją
uspokajać. W tej jednej chwili oczka dziewczynki zaświeciły się, a jej drobna
rączka złapała moją i pociągnęła mnie dając znak bym wstał. Uśmiechnąłem się
widząc, że już nie płacze i kontynuowałem rozmowę.
- A więc... musisz mi powiedzieć jak wygląda ten.. Eddie?
- Tak Eddie. Jest cały brązowy. - powiedziała z przejęciem. 'No to
dużo nam to mówi...' parsknąłem śmiechem.
- Hmm ok... wiemy, że jest brązowy... czy wiemy coś jeszcze...? -
zapytałem gestykulując niczym detektyw, rozbawiając tym samym
dziewczynkę.
- Wiemy, że ma niebieską dużą kokardkę - 'bingo' teraz tylko
trzeba szukać miśka z niebieską kokardą.
- A gdzie byłaś ostatnio? - zapytałem spokojnie, a dziewczynka
zaczęła rozglądać się we wszystkie strony. Gdy obiegła spojrzeniem cały
korytarz, ruchem ręki wskazała bym się schylił. Wykonawszy polecenie, wspięła
się na paluszkach i zaczęła coś szeptać.
- Loczkowłosy chłopczyku mam taką chorobę, że nie mogę jeść
cukru... - zaczęła szeptać, a ja odrazu domyśliłem się , że chodzi o cukrzycę -
i ja bardzo lubię słodycze, a nie powiem słodycze lubią mnie i ja byłam w
kuchni na górnym piętrze po ciasteczko... ale nie mów nikomu bo nie wolno mi
jeść... i pani doktor będzie zła...
- Dobrze nie powiem... - szepnąłem - Na sto procent twój miś tam
jest, więc musisz mi pokazać drogę do tej kuchni.
Ciemnooka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę naszego
celu.
- To tu. - powiedziała, gdy stanęliśmy przy drzwiach z napisem Kuchnia. Wstęp tylko dla personelu.
- Dobrze to ty tu poczekaj, a ja szybko pójdę zapytać czy nie
widzieli Eddiego. - powiedziałem i już miałem wchodzić, jednak mała mi
przeszkodziła.
- Nie możesz bo będą wiedzieli, że tu byłam.
- Więc.. -zaśmiałem się i wpadłem na genialny plan - Mam pomysł.
Żeby nas nie rozpoznali przebierzemy się za kucharzy.
- Loczkowłosy jesteś genialny - klasnęła w swoje małe rączki i
przytuliła moją nogę. 'Słodka...'
Zacząłem chichotać widząc tak wielki zapał w tak małym
dziecku.
- Noo... muszę przyznać, że wyglądamy jak zawodowi kucharze.
Napewno nas nie rozpoznają... - puściłem oczko, jak się dowiedziałem, do Emily,
spoglądając na nasze ubrania. Biała kucharska czapka i fartuch z jakiegoś
schowka.
Wziąłem ją za rękę i razem poszliśmy do kuchni. Wszyscy, którzy
przechodzili obok nas spoglądali na nasze osoby ze zdziwieniem.
- Zaczekaj tu, sprawdzę to i owo - powiedziałem jakby to
była iście życiowa sprawa.
- Harry... - zatrzymała mnie z powagą - Chcę... żebyś wiedział
że... jesteś najlepszym loczkowłosym chłopcem jakiego spotkałam. - powiedziała
z przejęciem i mnie przytuliła. Zaśmiałem się, a na sercu poczułem dziwne
ciepło.
Gdy znalazłem się w kuchni nie obyło się bez wyjaśniania.
Oczywiście taki był mój plan, by pierw uprzedzić wszystkich o naszej grze
aktorskiej i by inni także się do niej dołączyli. Kątem oka zauważyłem tego
miśka i szybko zawołałem Emily.
- Harry tam jest Eddie! - krzyknęła bezgłośnie.
Widziałem jak kucharki uśmiechają się przyjaźnie widząc jak
dziewczynka wierzy w to, że nikt ją nie rozpoznał.
- To idź po niego... - szepnąłem i lekko ja popchnąłem na znak
zachęty.
- Wiecie panie... - jakaś kucharka zaczęła rozmawiać, spoglądając
z uśmiechem na Emily - Zniknęło nam jedno ciastko...
- Oh... co my teraz zrobimy...? - zaśmiała się druga widząc jak
dziewczynka znieruchomiała.
- Czy to jest to ciastko? - zapytałem i ukazałem jakieś ciasteczko
trzymając je w ręku, a Emily puściłem oczko.
- Tak! A więc wszystkie są. Uf... już myślałam, że ktoś nam je
podkrada.
- Chodźmy. - wziąłem za rękę Em i z uśmiechem wyszliśmy na
zewnątrz.
- Udało się! - zaśmiała się i przytuliła swojego misia.
Spojrzała na mnie i znów ruchem ręki wskazała bym się schylił.
- Dziękuję Harry, Najlepszy Loczkowłosy Chłopcu na świecie. -
powiedziała szeptem i swoimi usteczka dotknęła mojego policzka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz