sobota, 23 marca 2013

Chapter Four



Harry

Jest siódma rano, a ja idę przez zaśnieżoną drogę, cały trzęsąc się z zimna. Wokół roznosiło się jedynie skrzypienie śniegu za każdym wykonanym krokiem. Z moich butów przeniosłem wzrok na Zayna, który tak jak ja szedł w milczeniu przyglądając się swoim nogom.
- Ta dziewczyna... Elain... Pomimo, że nie jest modelką, ma niezłe cycki... Nie? - powiedziałem unosząc kąciki ust w górę. 
- Nie przelecisz jej - powiedział spokojnie po dłuższej chwili. 
- Nim się rozejrzysz, a będzie już po wszystkim - zaśmiałem się i kątem oka zauważyłem, że ręka chłopaka zaciska się w pięść - Nie wiem o co ci chodzi stary... - spojrzałem na niego spod byka  i przyspieszyłem kroku.  
- Jak o co mi chodzi? - zapytał zdezorientowany i wyrównał ze mną chód. 
- Oto że pierwszy raz masz jakieś zastrzeżenia co do dziewczyn z którymi chc...- zacząłem, ale po chwili z cwaniackim uśmiechem dodałem- Zayn... Ona... ci się podoba... - parsknąłem śmiechem i spojrzałem na przyjaciela - Perrie ci się znudziła i szukasz kolejnej zdobyczy...? - powiedziałem sarkastycznie.
- Harry mówię poważnie jeszcze raz mnie czymś zdenerwujesz, a nie ręczę za siebie. - warknął pod nosem. 
- Nie oszukuj się Zayn. 
- Wiesz dlaczego może to tak wyglądać?! - krzyknął wreszcie - Bo ja - wskazał na siebie - w przeciwieństwie do ciebie - jego palec powędrował na moją klatkę piersiową - posiadam, kurwa szacunek do kobiet! 
To powiedziawszy popchnął mnie lekko i wszedł do pomieszczenia z prędkością światła.


Zayn

- Ammar czy koniecznie musimy nosić te białe fartuchy? - burknął Harry spoglądając na siebie od góry do dołu. 
- No raczej... - wyprzedziłem wujka, a Harry spiorunował mnie wzrokiem - To my idziemy. Po co tracić czas. - zaoponowałem i pierwszy skierowałem się w stronę korytarza. Powolnym krokiem przemierzałem korytarz w poszukiwaniu sali dwieście trzy. Jednym uchem słyszałem, że Harry podąża za mną i coś wystukuje na telefonie. 
Nagle poczułem, że z kimś się zderzyłem, a jakieś kartki pofrunęły we wszystkie strony. 
- Przepraszam... - usłyszałem ten melodyjny, pełen skruchy głos i spojrzawszy na twarz poszkodowanej ujrzałem jedynie ciemnoniebieskie oczy. 
- To ja przepraszam - szybko się opamiętałem i pomogłem zbierać rozsypane kartki, które walały się po całym korytarzu. W milczeniu zbierałem je i dostrzegłem, że Harry także podnosi kilka i oddaje dziewczynie z uwodzicielskim uśmiechem. Szybko zebrałem resztę i wręczyłem je poszkodowanej. 
- Elain napewno nic ci nie jest...? - zapytałem i lekko dotknąłem jej czoła. Dziewczyna szybko odskoczyła i syknęła z bólu. 
- Chodź do Ammar'a t...
- Zayn przestań to tylko siniak. - przerwała i posłała mi blady uśmiech. 
- Wybacz Zayn'owi... Czasem jest z niego straszna niezdara... - wypalił Harry, a na jego twarzy pojawił się wielki banan. Spojrzałem na niego wrogo i wywróciłem oczami.
- Chodź przynajmniej po lód... - zwróciłem się do dziewczyny i ruchem ręki wskazałem, aby podała mi stos kartek.
- Mogłabym się sprzeczać, ale i tak idę w stronę gabinetu więc... dam radę i sama sobie przyłożę lód.
- Jestem za ciebie odpowiedzialny... - ciągnąłem dalej - A jeśli zemdlejesz? - powiedziałem udając poważny ton głosu. Ona tylko się zaśmiała i wkońcu podała mi kartki.
- Harry zaczekasz tu? - zapytałem przyjaciela, który z chęcią usiadł na wolnym siedzeniu i zaczął z kimś sms'ować. Uśmiechnąłem się pod nosem i popatrzyłem na Elain.
- Chodźmy. - zwróciłem się do niebieskookiej i razem udaliśmy się do gabinetu Ammar'a.

- Dobra już mam - zaoponowałem wyciągając woreczek z kostkami lodu. Szybkim krokiem podeszłem do dziewczyny, która siedziała na łóżku dla pacjentów - No to nieźle się zderzyliśmy... - zaśmiałem się widząc okrągłego siniaka na czole dziewczyny. Usiadłem obok niej i delikatnie przyłożyłem lód do jasno fioletowego miejsca. Dziewczyna jęknęła i chwyciła mnie za ramię. Pod wpływem dotyku lekko się obruszyłem i spojrzałem na zarumienioną twarz nastolatki. Czując prawdopodobnie moje spojrzenie puściła moją rękę i nerwowo zaczęła bawić się swoimi palcami.
- Myślę, że to powinno zmniejszyć ból... przynajmniej jak ja nabiłem sobie guza, a nie powiem było ich sporo - powiedziałem śmiesznym głosem, a dziewczyna lekko się zaśmiała - to zimna mrożonka, w naszym przypadku najprawdziwsza mrożona woda - kolejny śmiech - zawsze pomagała. - dokończyłem i kątem oka dostrzegłem jak dziewczyna zerka na mnie co chwilę.
- Dzięki Zayn. - powiedziała i szybko wstała odsuwając się nieco ode mnie - Chodźmy już bo Harry zanudzi  się na śmierć... - jej usta wygięły się w podkówkę.
- Tak... - zająknąłem się - tak.. masz rację... Harry napewno się nudzi...

Harry
  
- Już...? Myślałem, że sobie jeszcze popiszę. - żachnąłem się z naburmuszoną miną. 
- Faktycznie... Nudzi się... - zaśmiał się Zayn i spojrzał na Elain. Ona odpowiedziała mu tym samym, co doprowadziło mnie do jeszcze gorszego stanu psychicznego.  
Zayn całą drogę rozmawiał z niebieskooką, która nieśmiało odpowiadała mu na każde pytanie. Poczułem... zazdrość? Być może. Włożyłem ręce do kieszeni białego fartucha i chcąc nie patrzeć na rozmawiających osobników z przodu zacząłem rozglądać się we wszystkie strony. Idąc w milczeniu ujrzałem jakąś ciemnowłosą dziewczynkę, która łkała i co chwilę wycierała mokre od łez policzki. Zatrzymałem się w bezruchu i pod wpływem emocji wolnym krokiem podszedłem do sześciolatki . 
- Ekhm... - próbowałem coś wydusić - Co się stało...? - powiedziałem ciepło, ujrzawszy pełne tęsknoty brązowe niemalże czarne oczka. 
- Z..zz..g.. - zaczęła mówić przez płacz - Zgubiłam Eddiego. 
- Hmm... A kim jest Eddie? 
- Mój miś. - zaniosła się jeszcze większym płaczem, a moje serce niemalże nie pękło na kawałeczki. 
- Proszę... Nie płacz... Znajdziemy Eddiego... - zacząłem ją uspokajać. W tej jednej chwili oczka dziewczynki zaświeciły się, a jej drobna rączka złapała moją i pociągnęła mnie dając znak bym wstał. Uśmiechnąłem się widząc, że już nie płacze i kontynuowałem rozmowę.
- A więc... musisz mi powiedzieć jak wygląda ten.. Eddie? 
- Tak Eddie. Jest cały brązowy. - powiedziała z przejęciem. 'No to dużo nam to mówi...' parsknąłem śmiechem. 
- Hmm ok... wiemy, że jest brązowy... czy wiemy coś jeszcze...? - zapytałem gestykulując niczym detektyw, rozbawiając tym samym dziewczynkę. 
- Wiemy, że ma niebieską dużą kokardkę - 'bingo' teraz tylko trzeba szukać miśka z niebieską kokardą.
- A gdzie byłaś ostatnio? - zapytałem spokojnie, a dziewczynka zaczęła rozglądać się we wszystkie strony. Gdy obiegła spojrzeniem cały korytarz, ruchem ręki wskazała bym się schylił. Wykonawszy polecenie, wspięła się na paluszkach i zaczęła coś szeptać.
- Loczkowłosy chłopczyku mam taką chorobę, że nie mogę jeść cukru... - zaczęła szeptać, a ja odrazu domyśliłem się , że chodzi o cukrzycę - i ja bardzo lubię słodycze, a nie powiem słodycze lubią mnie i ja byłam w kuchni na górnym piętrze po ciasteczko... ale nie mów nikomu bo nie wolno mi jeść... i pani doktor będzie zła... 
- Dobrze nie powiem... - szepnąłem - Na sto procent twój miś tam jest, więc musisz mi pokazać drogę do tej kuchni. 
Ciemnooka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę naszego celu. 
- To tu. - powiedziała, gdy stanęliśmy przy drzwiach z napisem Kuchnia. Wstęp tylko dla personelu.
- Dobrze to ty tu poczekaj, a ja szybko pójdę zapytać czy nie widzieli Eddiego. - powiedziałem i już miałem wchodzić, jednak mała mi przeszkodziła. 
- Nie możesz bo będą wiedzieli, że tu byłam. 
- Więc.. -zaśmiałem się i wpadłem na genialny plan - Mam pomysł. Żeby nas nie rozpoznali przebierzemy się za kucharzy. 
- Loczkowłosy jesteś genialny - klasnęła w swoje małe rączki i przytuliła moją nogę. 'Słodka...' 
Zacząłem chichotać widząc tak wielki zapał w tak małym dziecku. 


- Noo... muszę przyznać, że wyglądamy jak zawodowi kucharze. Napewno nas nie rozpoznają... - puściłem oczko, jak się dowiedziałem, do Emily, spoglądając na nasze ubrania. Biała kucharska czapka i fartuch z jakiegoś schowka. 
Wziąłem ją za rękę i razem poszliśmy do kuchni. Wszyscy, którzy przechodzili obok nas spoglądali na nasze osoby ze zdziwieniem. 
- Zaczekaj tu,  sprawdzę to i owo - powiedziałem jakby to była iście życiowa sprawa. 
- Harry... - zatrzymała mnie z powagą - Chcę... żebyś wiedział że... jesteś najlepszym loczkowłosym chłopcem jakiego spotkałam. - powiedziała z przejęciem i mnie przytuliła. Zaśmiałem się, a na sercu poczułem dziwne ciepło. 
Gdy znalazłem się w kuchni nie obyło się bez wyjaśniania. Oczywiście taki był mój plan, by pierw uprzedzić wszystkich o naszej grze aktorskiej i by inni także się do niej dołączyli. Kątem oka zauważyłem tego miśka i szybko zawołałem Emily. 
- Harry tam jest Eddie! - krzyknęła bezgłośnie. 
Widziałem jak kucharki uśmiechają się przyjaźnie widząc jak dziewczynka wierzy w to, że nikt ją nie rozpoznał. 
- To idź po niego... - szepnąłem i lekko ja popchnąłem na znak zachęty. 
- Wiecie panie... - jakaś kucharka zaczęła rozmawiać, spoglądając z uśmiechem na Emily - Zniknęło nam jedno ciastko... 
- Oh... co my teraz zrobimy...? - zaśmiała się druga widząc jak dziewczynka znieruchomiała. 
- Czy to jest to ciastko? - zapytałem i ukazałem jakieś ciasteczko trzymając je w ręku, a Emily puściłem oczko. 
- Tak! A więc wszystkie są. Uf... już myślałam, że ktoś nam je podkrada. 
- Chodźmy. - wziąłem za rękę Em i z uśmiechem wyszliśmy na zewnątrz. 
- Udało się!  - zaśmiała się i przytuliła swojego misia. Spojrzała na mnie i znów ruchem ręki wskazała bym się schylił. 
- Dziękuję Harry, Najlepszy Loczkowłosy Chłopcu na świecie. - powiedziała szeptem i swoimi usteczka dotknęła mojego policzka. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz