Harry
- Słyszałem o twoim incydencie. Winda się zacięła... - zaśmiałem
się widząc zbliżającego przyjaciela w stronę stolika w mini kawiarence na
parterze ośrodka.
- Nie tylko ty o tym wiesz... - parsknął Lou, siadając obok mnie -
Nie wiem co się ze mną dzieje, Harry... - powiedział lekko załamanym głosem i
ciężko westchnął.
- A co się dzieje...? - podchwyciłem pytanie. Louis przez chwilę
zaczął się nad czymś zastanawiać, jednak szybko pokręcił głową i wrócił do
zabawy wykałaczką, którą miał w ręku.
- W sumie nieważne... - westchnął - możemy już iść do domu? -
przerwał, gdy widział, że zamierzam ciągnąć ten temat dalej.
- Tak.. możemy czemu nie, dla mnie lepiej... - wstałem i wsunąłem
krzesło na swoje miejsce - A gdzie Elain?
Lou lekko się obruszył i zwolnił na chwilę.
- Musiała iść. - szepnął pod nosem i szybkim krokiem skierował się
do wyjścia głównego.
- Elain? - zawołałem niepewnie spoglądając na niską dziewczynę ubraną
w ciemny płaszcz z delikatnym kożuchem na końcu rękawów i czapce a'la
Rosjanka*. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się i poślizgnąwszy się upadła na
zaśnieżoną ziemię.
- Nic ci nie jest? - podbiegłem do niej i pomogłem wstać. Louis
jak gdyby nigdy nic poszedł dalej. ' Co się z nim dzieje...?'
Z gracją podała mi rękę otuloną szarymi skórzanymi rękawiczkami.
- Wszystko ok, dziękuję - odpowiedziała, szybko zabierając swoją
dłoń z moich objęć. Dopiero teraz ujrzałem jej piękną twarz. Rumieńce na jej
twarzy dodawała jej uroku, a niebieskie oczy na tle czystego niebieskiego nieba
wydawały się bardziej błękitne. ' Można by utonąć...'
- Chodźmy - przerwałem ciszę i posłałem jej pogodny uśmiech, który
ona odwzajemniła.
- Louis! - krzyknąłem, widząc sylwetkę mojego przyjaciela
nieopodal recepcji - Nie mogłeś przynajmniej poczekać - warknąłem lekko
zirytowany zachowaniem Lou.
- A t... - zaczął zdenerwowany, ale jego wypowiedź przerwał
anielski głos.
- Cześć Louis - niebieskooka odwiesiwszy płaszcz i czapkę na
wieszak podeszła niepewnie, witając się.
- Cześć... - odpowiedział nie spoglądając na nią.
- Elain mam pewną sprawę - jakaś starsza kobieta podeszła do nas i
zaczęła przedstawiać swoje plany - Jak co roku organizujemy świąteczny występ
edukacyjno - rozwojowy, wiesz o co chodzi...
- Tak wiem. Już nawet mam pomysł i scenariusz - uśmiechnęła się z
wielkim zapałem w oczach.
- Dać ci kogoś do pomocy?
- Ja!... Ja.. mogę - wyrwałem się i po chwili dodałem - z Louisem
i Zayn'em, oczywiście...
- Jeśli chcecie to... - powiedziała niebieskooka - Louis jeśli nie
chcesz to nie musisz... - szepnęła najwidoczniej zauważając wściekłą minę
przyjaciela. Tomlinson'owi najwyraźniej zrobiło się głupio i lekko speszony
swoim zachowaniem uśmiechnął się delikatnie, dając do zrozumienia, że nie ma
zamiaru odmawiać. ' Lou nigdy nie był tak oziębły... .' pomyślałem i
podejrzliwym wzrokiem zmierzyłem chłopaka od stóp do głów ' A może to ze mną
coś nie tak?...' swój wzrok przeniosłem na Elain, którą także obadałem wzrokiem
' Nie wiem czy długo tak pociągnę, będąc obok niej blisko... W dodatku od
przyjazdu ani razu nie uprawiałem seksu...' westchnąłem ' Ale już niedługo...
Niedługo będziesz moja. Czy tego chcesz czy nie...' z hardym nastawieniem
oblizałem usta i cwaniackim uśmiechem poszedłem za dziewczyną...
Louis
- Romeo i Julia? - powtórzył zdziwiony Harry.
- Tak. Ta sztuka jest piękna - zaśmiała się - Sandy gdzie idziesz?
- zapytała widząc kątem oka jak dziesięcioletnia, ruda dziewczynka próbuje
niezauważalnie wyjść ze swojego pokoju.
- Em... chciałam się przejść... - zaczęła się jąkać, a na jej
twarzy pojawił się wielki rumieniec.
- Mhm... teraz już wiem... - Elain mruknęła zadowolona pod nosem i
szybko dodała - Jeśli chcesz możesz iść, ale ubierz jakąś bluzę bo zimno
jest...
Dziewczynka z uśmiechem pognała po coś na siebie.
- Co wiesz? - zapytałem zdziwiony wielkim uśmiechem na twarzy
niebieskookiej.
- Chodźcie, pokażę wam - uśmiechnęła się i pociągnęła nas
delikatnie za rękawy w stronę, gdzie pobiegła Sandy.
- Rozumiecie już? - zachichotała cicho i swoim wskazującym palcem
dotknęła ust na znak byśmy zachowywali się cicho.
Przez uchylone drzwi zobaczyłem niecodzienny widok. ' To takie
piękne, ale też smutne...' westchnąłem widząc jak tamtejsza dziewczynka daje
buziaka chłopcu, który z uśmiechem pełnym miłości siedział na wózku inwalidzkim
trzymając w ręku czerwoną różę.
- To się nazywa prawdziwa miłość... - szepnęła nagle niebieskooka.
Spojrzałem na nią kątem oka.
Wpatrywała się... Wpatrywała zahipnotyzowana z wielkim, szczerym
uśmiechem.
' Jeszcze kiedyś ją znajdziesz...' mruknąłem i ponownie
przeniosłem wzrok na ten piękny obrazek.
- Wiecie co? Mam pomysł... - powiedziałem zwracając się do reszty
- A może by tak to oni zagrali Romea i Julię?
- Lou jesteś świetny! - uradowana dziewczyna nie kryła entuzjazmu.
- Ale on jest na wózku... - szepnął Harry.
- Nie każdy Romeo musi być idealny. Kocha się za to kim jesteś,
nie za to jak wyglądasz... - przerwała z troską wpatrując się w twarz Harrego,
który zdziwiony słowami dziewczyny skłonił się do głębszego zastanowienia nad
jej wypowiedzianym zdaniem.
' I tu masz rację...' pomyślałem ' Zadziwiasz mnie Elain... Za
każdym krokiem mnie zadziwiasz.'
Harry
- Hej mały jak nazywa się twoja śliczna dziewczyna? - zapytałem
małego Ryan'a, gdy w tym czasie ona czytała tekst scenariuszu.
- Sandy - szepnął - Wiesz.. powiem ci w tajemnicy, że niedługo się
pobieramy... - powiedział mi na ucho i uśmiechnął się.
- Pobieracie się? - zapytałem lekko chichocząc.
- Tak, ale nie możesz nikomu powiedzieć ...
- Dobrze nie powiem... - odpowiedziałem szeptem.
- Przysięgasz? - zapytał z powagą w oczach.
- Przysięgam na moje loki - odpowiedziałem zabawnym głosem - A
uwierz loki są jedną z rzeczy na które lecą takie piękne laski jak twoja
Sandy... - zaśmiałem się, a Ryan odpowiedział mi tym samym.
- A ty ... masz narzeczoną? - zapytał po dłuższej chwili.
- Nie... - powiedziałem cicho.
- To żałuj... Tak fajnie jest mieć tę jedyną... Nigdy nie wiadomo
kiedy umrzesz, a wiem że na mnie przyjdzie kolej już niedługo... - powiedział z
nieco smutnym głosem. ' Rak to potworna choroba...' pomyślałem widząc
strapiony uśmiech na twarzy chłopca o łysej głowie i skórze koloru białej
kredy.
- Tak... - westchnąłem będąc w jakimś transie. ' Mieć prawdziwą
dziewczynę... nie na jedną noc... '
- Elain jest z Lou? - zapytał ciągle patrząc na przyjaciela
siedzącego obok niebieskookiej i co chwila zerkającego w jej stronę.
- Nie... Louis ma dziewczynę... no.. nawet niedługo narzeczoną...
- powiedziałem przypominając sobie jak mój przyjaciel co noc ćwiczy formułkę z
pierścionkiem w ręku.
- Mhm... A w jego oczach widać jakby walczył z uczuciami wobec
Elain - stwierdził i zwrócił swój wzrok w stronę Elain i Sandy. ' Czyżby
Lou się zakochał...? Nie to niemożliwe...'
- Elain jest taka ładna... - szepnął - Wiesz, że pochodzi z
Polski?
- Polski? - powtórzyłem nie dowierzając - Wprawdzie ma
niecodzienny akcent no i... wygląd...
- Noo... Szkoda tylko, że tak jak ja m...
- Ryan chodź tu do nas na chwilę - niebieskooka przerwała wpół
zdania.
- Co tak jak ty...? - zapytałem gdy chłopiec był w połowie drogi.
- Sama ci kiedyś powie... - szepnął niesłyszalnie i z uśmiechem
dojechał do dziewczyn.
' Wszyscy coś ukrywają... Zayn także chodzi od jakiegoś czasu
podminowany... Lou ... to niemożliwe, żeby się zakochał... Elain... wiedziałem,
że coś ukrywa, to wszystko można dostrzec w jej błękitnych oczach... A ja?
Coraz częściej odczuwam to dziwne uczucie... Uczucie jakiego jeszcze nigdy nie
zaznałem...'
- Harry będziesz Romeem i przeczytasz scenariusz tak, żeby Ryan
wiedział jak deklamować, postaraj się dobrze? - niebieskooka poprosiła mnie o
pomoc.
- Ale tylko raz... - powiedziałem lekko zirytowany.
- Lou będziesz Ju...
- Nie będę Julią - zaprzeczył i parsknął śmiechem - Ty nią
będziesz, jesteś dziewczyną.
- Nie potrafię grać... - westchnęła.
- Nie musisz... Przeczytaj tak jakbyś czytała książkę w myślach...
- Louis podbudował ją na duchu.
- Brakuje jeszcze Parysa... Lou przeczytasz jego tekst? -
zapytała.
- No dobrze... - niepewnie wziął scenariusz do swojej ręki i
przeleciał okiem po zapełnionej tłustym druczkiem kartce.
- Dobrze mamy najważniejsze osoby. Tony bądź cicho bo nie
usłyszysz co mówi Lou...- Elain uprzedziła 'prawdziwego' Parysa - Lou... -
dziewczyna szturchnęła lekko Tomlinson'a - zaczynasz...
- Mhm ok... - odchrząknął - Szczęsny traf dla mnie, piękna
przyszła żono! - powiedział śmiesznym głosem, a wszyscy parsknęli śmiechem.
- Louis... - niebieskooka westchnęła przeciągle z uśmiechem na
twarzy.
- Ok..ok.. - zachichotał - Szczęsny traf dla mnie, piękna
przyszła żono!
- Być może, przyszłość jest nieodgadnioną... - dziewczyna
powiedziała nieco skrępowana bliskością przyjaciela.
- To "może" ma być już w ten czwartek z rana. - Lou
przybliżył się jeszcze bardziej.
- Co ma być, to będzie... - powiedziała cicho Elain - Teraz
Harry... - zaoponowała szybko i delikatnie się odsunęła.
- O okno wpuśćże dzień, a wypuść życie! - zadeklamowała
niebieskooka zerkając w moją stronę.
- Bądź zdrowa! Jeszcze jeden uścisk krótki. - powiedziałem
zatrzymując się na ostatnim zdaniu.
- No przytul ją! - zaśmiała się jakaś dziewczynka. Z uśmiechem na
twarzy podszedłem do Elain i ucałowałem dłoń.
- Dopiero się poznajemy... - zaśmiałem się - Nie byliśmy jeszcze
na randce Julio więc dziś jedynie pocałunek w dłoń twą delikatną... - grałem
dalej.
- Tego nie ma w scenariuszu - skrępowana niebieskooka spojrzała
kątem oka na kilka kartek w drugiej ręce.
- Wiem, improwizowałem. - wszyscy parsknęli śmiechem, a ja
niezauważalnie puściłem jej oczko.
' Ale już niedługo...'
jezu świetny kocham kocham :*
OdpowiedzUsuńbardzo mi sie podoba twój blog jest ciekawszy niż inne! ciekawa fabuyła ,poprostu wymiatasz!