Zayn
- Tak... Ja ciebie też kocham... - westchnąłem do słuchawki
telefonu - Tak, wiem. Zobaczymy się już za kilkanaście dni. Uwierz mi gdy tylko
wrócę polecimy do jakiś ciepłych krajów - rozmarzyłem się o gorącej wodzie,
słońcu i mojej dziewczynie w bikini - No to do przyszłego telefonu - zaśmiałem
się pod nosem i nacisnąłem czerwoną słuchawkę.
- Zayn chodź szybko! - usłyszałem niecierpliwy głos Harrego.
- Co chc... - burknąłem, jednak gdy zobaczyłem wielkie sanie z
białymi konikami przed domem zamilkłem.
- Mam transport - Harry nie krył radości. Zabawnie poruszał
brwiami i przepuścił mnie w drzwiach.
- Ale skąd? - zapytałem gdy znalazłem się obok przyjaciela.
- Ma się te znajomości - parsknął - No dobra... koleś przejeżdżał
obok i zatrzymał się na chwilę więc zagadałem i okazało się, że w pobliżu jest
małe miasteczko, a pan Henry jedzie właśnie w stronę gdzie jest szpital i
obiecał, że nas podwiezie.
- Aha - jedynie to mi naszło na myśl. Po przywitaniu się ze
starszym panem usiadłem obok Harrego, a niedługo po tym dało się słyszeć
stłumiony przez śnieg stukot kopyt.
- Piękne konie - zagadałem podziwiając dwa białe siwki zimnej
krwi.
- Tak, ale jakie stare... powiedziałbym, że starsze ode mnie... -
siwowłosy mężczyzna zaśmiał się pod nosem i popędził rumaki.
- Zayn... - szepnął Harry.
- Co? - zapytałem wciąż patrząc na widoki wokół nas. Zza gór widać
było pierwsze promyki słońca, a z nieba prószył delikatnie śnieg mieniąc się
jak miliony diamencików spadających z nieba.
- A może by tak zorganizować kulig... - powiedział wciąż szepcąc -
Kasy nam nie brak, a taka atrakcja dla niektórych maluchów to by była
jazda...
- Wiesz to nie taki zły pomysł... - szepnąłem spoglądając na
mojego przyjaciela - Czy nie masz w tym ukrytych celów? - parsknąłem śmiechem
widząc, że Harry stał się taki chętny.
- Mieliśmy pomagać więc pomagam, a co mam nie pomagać? - zaczął z
udawaną obrazą.
- Nie no, ale to nie w stylu Harrego Styles'a - zaśmiałem się -
No może... coś z tego będzie...
- Czy nie organizuje pan czasem kuligów? - zapytał głośno
Styles.
' Raz w życiu jechałem na sankach podczepionych do samochodu, ale
jeszcze nigdy nie byłem na prawdziwym kuligu... Różni ludzie mają mnie za
twardziela, ale czasem nawet i ja chciałbym poczuć się jak beztroskie
dziesięcioletnie dziecko...'
- Ammar my za wszystko zapłacimy, o to nie musisz się martwić -
Harry ciągle przekonywał niepewnego mężczyznę.
- Wiecie, że nie każdy będzie mógł jechać... - westchnął - I
powiedźcie jak poczują się inni widząc, że jedni mogą a drudzy nie...
- Masz rację o tym nie pomyśleliśmy - wtrąciłem się.
- A gdyby jedni mieli atrakcję na dworze a drudzy mieliby jakąś
atrakcję tu, w budynku? - Harry drążył temat dalej.
- A co konkretnie masz na myśli?
- Pod szpitalem jest wielka sala, czyż nie?
- Skąd wi..
- No powiedzmy, że w pierwsze dni pobytu tutaj trochę mi się
nudziło... Ale nie o tym teraz mowa. Więc można by zrobić tam mini dyskotekę -
zaoponował radośnie Styles ' Nie poznaję go... Od rana dziwnie się
zachowuje...' - Wiesz dmuchany mini zamek, muzyka, kolorowe światła...
- Harry i jak ty to sobie wyobrażasz? - przerwał Ammar - Przecież
to kosztuje fortunę...
- Mamy kasę - żachnął się - Złożymy się, ja, Lou i Zayn. Prawda? -
chłopak swój wzrok przeniósł na mnie.
- Jasne, dlaczego nie. Mamy sporo na koncie - odpowiedziałem
uśmiechając się.
- To wasza decyzja... - powiedział donośnym tonem - Ale za to
jestem dumny, że tacy młodzi pragną bezinteresownie pomóc komuś potrzebującemu
- uśmiechnął się szczerze - Te dzieci... dla niektórych może to właśnie wy ich
ostatnie dni na ziemi upiększycie i odżywicie, dając im to czego najbardziej
potrzebują - radości w tych smutnych chwilach... - westchnął z żalem.
' Teraz zaczynam rozumieć czym jest życie i jak bardzo jest
kruche...' pomyślałem i smutnym wzrokiem obiegłem minę mojego przyjaciela
odzwierciedlającą to samo co ja czułem w tej chwili.
- Weź zadzwoń do Lou - powiedziałem gdy we dwoje zmierzaliśmy ku
świetlicy w której aktualnie przebywała Elain.
- Louis? No jak to kto... - usłyszałem jak Harry zaczyna się
denerwować ' Lou zawsze będzie Lou... ' parsknąłem widząc, że nasz Tomlinson ma
niezły polew z przejętego Harrego - Harry, matole! Harry- warknął - Harry
Styles... - zirytowany postanowił przerwać wygłupy Louisa - Lou przes... Tak
ten z One Direction... - loczek pacnął się w czoło i podał mi słuchawkę.
- Louis nie wygłupiaj się. Mamy sprawę...
Harry
Wściekły na Louisa nie chciałem słuchać rozmowy więc z rozmachem
wszedłem do świetlicy.
- ... i chociaż ślepa, drogi przyjacielu najkrótszą drogą podąża
do celu... - usłyszałem głos jakiegoś chłopca.
- Wybaczcie jeśli wam przeszkodziłem... - z niewyraźną miną
spojrzałem na grupkę dzieci siedzących na podłodze w kole i spoglądających na
mnie z uśmiechem.
- Nic się nie stało Harry, już prawie kończyliśmy próbę... -
zaśmiała się niebieskooka, którą dopiero teraz zauważyłem. Miała na sobie
sweter w serca, a jej włosy związane były w luźnego, niedbałego koka.
- Przywitajcie się z Harrym, niektórzy pewnie już znac...
- Harry! - krzyknęła jakaś dziewczynka i w mgnieniu oka znalazła
się na moich ramionach.
- Emily, występujesz? - zaśmiałem się jak dziecko widząc jej
rozpromienioną twarz. ' Uśmiech pojawia się wraz ze szczęściem tej małej...
Dziwne...'
- Tak i Eddie też... - szepnęła i ucałowała mnie w
policzek.
' Dziwne, ale tęskniłem za tym...' pomyślałem w duchu.
Po przywitaniu się ze wszystkimi, trzymając na rękach
nieodstępującą mnie Emily usiadłem w kącie z Elain i Zayn'em.
- Wiecie to wspaniały pomysł... - dziewczyna nie kryła zdziwienia
- Ale to sporo pienięd...
- Wszystko ustalone , my za to płacimy, wszystko bezinteresownie -
wyprzedziłem niebieskooką zanim zdążyła dokończyć zdanie.
- Harry mogę ja też... - zapytała z nadzieją w głosie Emily, która
niedawno 'zasypiała'.
- Jasne, nie przyjąłbym odmowy - zaśmiałem się, a ona wraz ze mną
- Oczywiście musimy jeszcze pogadać z panią doktor...
- Elain... - zaczął Zayn - pomożesz nam, prawda? - zapytał
spoglądając na jej rozpromienioną twarz.
- Oczywiście... chociaż nie mam pojęcia jak, skoro wy za wszystko
płacicie... - uśmiechnęła się delikatnie.
- Kulig jest jutro, chcielibyśmy żebyś ty także z nami pojechała
wiesz... jako opiekunka.
- Nie ma sprawy... A na dyskotece kto będzie pomagał? - zapytała
nieśmiało.
- Louis i ... - zacząłem jednak nieco się zawahałem - i Eleonor...
- Jego dziewczyna - dokończył Malik, widząc zdziwiony wyraz twarzy
dziewczyny.
W jej oczach można było dostrzec jakby cień... zawodu?
- Im więcej osób do pomocy tym lepiej... - westchnęła i pogłębiła
uśmiech.
- El uwielbia dzieci, napewno wiele pomoże. Stęskniła się za Lou
więc postanowiła odpocząć od pracy i przylecieć na dwa dni - wyjaśnił
zaistniałą sytuacją Zayn.
- Harry, a będę mogła jechać z tobą? - zapytała nagle Emily.
- Nooo - przytaknąłem z radością na twarzy - W dodatku na samym
końcu! - zaśmiałem się.
- Muszę zadzwonić do Paula bo dzwonił dziś rano, a był problem z
połączeniem - zaoponował Zayn - Trzeba też załatwić parę spraw związanych z
jutrzejszymi zabawami.
- Tak... to będzie taki mini Dzień Dziecka w grudniu -
zachichotałem, a reszta mi zawtórowała.
- Oby pogoda dopisała... - szepnęła z uśmiechem Elain.
- Dużo miejsca... - powiedziałem, rozglądając się po wielkiej sali
wspomnianej wcześniej.
Razem z Elain postanowiliśmy przyjrzeć się dokładniej
rozmieszczeniu halli.
- Ale wielki pokój!... - pisnęła Emily i zaczęła biegać
spoglądając na zakurzone stoliki - Ganiasz! - krzyknęła i dźgnęła Elain w
plecy. Niebieskooka parsknęła śmiechem i z niewinnym uśmiechem dotknęła palcem
mojego ramienia.
- Ganiasz... - szepnęła i lekko się zaśmiała. ' Śmiej się ale dla
moich uszu to muzyka...'
Zacząłem gonić najpierw Elain, która z głośnym chichotem zaczęła
uciekać przed siebie. Widząc, że Emily patrzy się na nas z lekkim żalem skradłem
się do niej od tyłu.
- Bu... - krzyknąłem, a mała pisnęła i zaczęła uciekać rechocząc.
- Ej dziewczyny ja wymiękam... - udałem, że słabnę i ze zmęczenia
przesunąłem dłonią wzdłuż czoła.
- Coś z kondycją słabo... - parsknęła niebieskooka, siadając obok
mnie.
- Czyżby? - z cwaniackim uśmiechem zacząłem ją gilgotać.
Dziewczyna zwijała się ze śmiechu, gdy nagle poczułem, że jakieś
małe rączki próbują gilgotać nie kogo innego jak mnie. Ze śmiechu przewróciłem
się na Elain, a sprawczyni całego zamieszania upadła na moje plecy.
- No pięknie co tu się dzieje? - zmęczeni ze śmiechu, ciągle
podśmiewając się pod nosem spojrzeliśmy na osobę, która z wielkim bananem na
twarzy spoglądała na nas, stojąc obok - No to ja też się kładę... - Zayn
parsknął śmiechem i z udawaną powagą kierował się w stronę naszej
'kanapki'.
- Nie! - pisnęła Emily i szybko ze mnie zeskoczyła.
- Harry nie powiem, ale za lekki nie jesteś... - szepnęła z
przytłumionym śmiechem niebieskooka, na której nadal leżałem.
- Ale mi tak wygodnie... - z rozmarzonym wyrazem twarzy specjalnie
wtuliłem się w jej ciało.
Nagle poczułem jak jej piersi dotykają mojej klatki piersiowej
więc szybko zerwałem się na równe nogi.
' Muszę uważać bo takie sytuacje pogarszają mój stan seksualny...
Oh życie dlaczego każesz mi tak cierpieć?'
kocham jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuń