sobota, 23 marca 2013

Chapter Seven


Zayn

- Tak... Ja ciebie też kocham... - westchnąłem do słuchawki telefonu - Tak, wiem. Zobaczymy się już za kilkanaście dni. Uwierz mi gdy tylko wrócę polecimy do jakiś ciepłych krajów - rozmarzyłem się o gorącej wodzie, słońcu i mojej dziewczynie w bikini - No to do przyszłego telefonu - zaśmiałem się pod nosem i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. 
- Zayn chodź szybko! - usłyszałem niecierpliwy głos Harrego. 
- Co chc... - burknąłem, jednak gdy zobaczyłem wielkie sanie z białymi konikami przed domem zamilkłem. 
- Mam transport - Harry nie krył radości. Zabawnie poruszał brwiami i przepuścił mnie w drzwiach. 
- Ale skąd? - zapytałem gdy znalazłem się obok przyjaciela. 
- Ma się te znajomości - parsknął - No dobra... koleś przejeżdżał obok i zatrzymał się na chwilę więc zagadałem i okazało się, że w pobliżu jest małe miasteczko, a pan Henry jedzie właśnie w stronę gdzie jest szpital i obiecał, że nas podwiezie.
- Aha - jedynie to mi naszło na myśl. Po przywitaniu się ze starszym panem usiadłem obok Harrego, a niedługo po tym dało się słyszeć stłumiony przez śnieg stukot kopyt. 
- Piękne konie - zagadałem podziwiając dwa białe siwki zimnej krwi. 
- Tak, ale jakie stare... powiedziałbym, że starsze ode mnie... - siwowłosy mężczyzna zaśmiał się pod nosem i popędził rumaki. 
- Zayn... - szepnął Harry.
- Co? - zapytałem wciąż patrząc na widoki wokół nas. Zza gór widać było pierwsze promyki słońca, a z nieba prószył delikatnie śnieg mieniąc się jak miliony diamencików spadających z nieba. 
- A może by tak zorganizować kulig... - powiedział wciąż szepcąc - Kasy nam nie brak, a taka atrakcja dla niektórych maluchów to by była jazda... 
- Wiesz to nie taki zły pomysł... - szepnąłem spoglądając na mojego przyjaciela - Czy nie masz w tym ukrytych celów? - parsknąłem śmiechem widząc, że Harry stał się taki chętny. 
- Mieliśmy pomagać więc pomagam, a co mam nie pomagać? - zaczął z udawaną obrazą.
- Nie no, ale to nie w stylu Harrego Styles'a - zaśmiałem się -  No może... coś z tego będzie... 
- Czy nie organizuje pan czasem kuligów? - zapytał głośno Styles. 
' Raz w życiu jechałem na sankach podczepionych do samochodu, ale jeszcze nigdy nie byłem na prawdziwym kuligu... Różni ludzie mają mnie za twardziela, ale czasem nawet i ja chciałbym poczuć się jak beztroskie dziesięcioletnie dziecko...'


- Ammar my za wszystko zapłacimy, o to nie musisz się martwić - Harry ciągle przekonywał niepewnego mężczyznę. 
- Wiecie, że nie każdy będzie mógł jechać... - westchnął - I powiedźcie jak poczują się inni widząc, że jedni mogą a drudzy nie... 
- Masz rację o tym nie pomyśleliśmy - wtrąciłem się. 
- A gdyby jedni mieli atrakcję na dworze a drudzy mieliby jakąś atrakcję tu, w budynku? - Harry drążył temat dalej. 
- A co konkretnie masz na myśli?
- Pod szpitalem jest wielka sala, czyż nie? 
- Skąd wi..
- No powiedzmy, że w pierwsze dni pobytu tutaj trochę mi się nudziło... Ale nie o tym teraz mowa. Więc można by zrobić tam mini dyskotekę - zaoponował radośnie Styles ' Nie poznaję go... Od rana dziwnie się zachowuje...' - Wiesz dmuchany mini zamek, muzyka, kolorowe światła... 
- Harry i jak ty to sobie wyobrażasz? - przerwał Ammar - Przecież to kosztuje fortunę... 
- Mamy kasę - żachnął się - Złożymy się, ja, Lou i Zayn. Prawda? - chłopak swój wzrok przeniósł na mnie.
- Jasne, dlaczego nie. Mamy sporo na koncie - odpowiedziałem uśmiechając się. 
- To wasza decyzja... - powiedział donośnym tonem - Ale za to jestem dumny, że tacy młodzi pragną bezinteresownie pomóc komuś potrzebującemu - uśmiechnął się szczerze - Te dzieci... dla niektórych może to właśnie wy ich ostatnie dni na ziemi upiększycie i odżywicie, dając im to czego najbardziej potrzebują - radości w tych smutnych chwilach... - westchnął z żalem. 
' Teraz zaczynam rozumieć czym jest życie i jak bardzo jest kruche...' pomyślałem i smutnym wzrokiem obiegłem minę mojego przyjaciela odzwierciedlającą to samo co ja czułem w tej chwili. 

- Weź zadzwoń do Lou - powiedziałem gdy we dwoje zmierzaliśmy ku świetlicy w której aktualnie przebywała Elain. 
- Louis? No jak to kto... - usłyszałem jak Harry zaczyna się denerwować ' Lou zawsze będzie Lou... ' parsknąłem widząc, że nasz Tomlinson ma niezły polew z przejętego Harrego - Harry, matole! Harry- warknął - Harry Styles... - zirytowany postanowił przerwać wygłupy Louisa - Lou przes... Tak ten z One Direction... - loczek pacnął się w czoło i podał mi słuchawkę.
- Louis nie wygłupiaj się. Mamy sprawę...

Harry

Wściekły na Louisa nie chciałem słuchać rozmowy więc z rozmachem wszedłem do świetlicy.
- ... i chociaż ślepa, drogi przyjacielu najkrótszą drogą podąża do celu... - usłyszałem głos jakiegoś chłopca.
- Wybaczcie jeśli wam przeszkodziłem... - z niewyraźną miną spojrzałem na grupkę dzieci siedzących na podłodze w kole i spoglądających na mnie z uśmiechem. 
- Nic się nie stało Harry, już prawie kończyliśmy próbę... - zaśmiała się niebieskooka, którą dopiero teraz zauważyłem. Miała na sobie sweter w serca, a jej włosy związane były w luźnego, niedbałego koka. 
- Przywitajcie się z Harrym, niektórzy pewnie już znac...
- Harry! - krzyknęła jakaś dziewczynka i w mgnieniu oka znalazła się na moich ramionach. 
- Emily, występujesz? - zaśmiałem się jak dziecko widząc jej rozpromienioną twarz. ' Uśmiech pojawia się wraz ze szczęściem tej małej... Dziwne...' 
- Tak i  Eddie też... - szepnęła i ucałowała mnie w policzek. 
' Dziwne, ale tęskniłem za tym...' pomyślałem w duchu. 
Po przywitaniu się ze wszystkimi, trzymając na rękach nieodstępującą mnie Emily usiadłem w kącie z Elain i Zayn'em. 
- Wiecie to wspaniały pomysł... - dziewczyna nie kryła zdziwienia - Ale to sporo pienięd...
- Wszystko ustalone , my za to płacimy, wszystko bezinteresownie - wyprzedziłem niebieskooką zanim zdążyła dokończyć zdanie. 
- Harry mogę ja też... - zapytała z nadzieją w głosie Emily, która niedawno 'zasypiała'.
- Jasne, nie przyjąłbym odmowy - zaśmiałem się, a ona wraz ze mną - Oczywiście musimy jeszcze pogadać z panią doktor...
- Elain... - zaczął Zayn - pomożesz nam, prawda? - zapytał spoglądając na jej rozpromienioną twarz.
- Oczywiście... chociaż nie mam pojęcia jak, skoro wy za wszystko płacicie... - uśmiechnęła się delikatnie. 
- Kulig jest jutro, chcielibyśmy żebyś ty także z nami pojechała wiesz... jako opiekunka.
- Nie ma sprawy... A na dyskotece kto będzie pomagał? - zapytała nieśmiało. 
- Louis i ... - zacząłem jednak nieco się zawahałem - i Eleonor...
- Jego dziewczyna - dokończył Malik, widząc zdziwiony wyraz twarzy dziewczyny. 
W jej oczach można było dostrzec jakby cień... zawodu?
- Im więcej osób do pomocy tym lepiej... - westchnęła i pogłębiła uśmiech. 
- El uwielbia dzieci, napewno wiele pomoże. Stęskniła się za Lou więc postanowiła odpocząć od pracy i przylecieć na dwa dni - wyjaśnił zaistniałą sytuacją Zayn. 
- Harry, a będę mogła jechać z tobą? - zapytała nagle Emily. 
- Nooo - przytaknąłem z radością na twarzy - W dodatku na samym końcu! - zaśmiałem się. 
- Muszę zadzwonić do Paula bo dzwonił dziś rano, a był problem z połączeniem - zaoponował Zayn - Trzeba też załatwić parę spraw związanych z jutrzejszymi zabawami. 
- Tak... to będzie taki mini Dzień Dziecka w grudniu - zachichotałem, a reszta mi zawtórowała. 
- Oby pogoda dopisała... - szepnęła z uśmiechem Elain. 


- Dużo miejsca... - powiedziałem, rozglądając się po wielkiej sali wspomnianej wcześniej. 
Razem z Elain postanowiliśmy przyjrzeć się dokładniej rozmieszczeniu halli. 
- Ale wielki pokój!... - pisnęła Emily i zaczęła biegać spoglądając na zakurzone stoliki - Ganiasz! - krzyknęła i dźgnęła Elain w plecy. Niebieskooka parsknęła śmiechem i z niewinnym uśmiechem dotknęła palcem mojego ramienia. 
- Ganiasz... - szepnęła i lekko się zaśmiała. ' Śmiej się ale dla moich uszu to muzyka...' 
Zacząłem gonić najpierw Elain, która z głośnym chichotem zaczęła uciekać przed siebie. Widząc, że Emily patrzy się na nas z lekkim żalem skradłem się do niej od tyłu.
- Bu... - krzyknąłem, a mała pisnęła i zaczęła uciekać rechocząc.
- Ej dziewczyny ja wymiękam... - udałem, że słabnę i ze zmęczenia przesunąłem dłonią wzdłuż czoła. 
- Coś z kondycją słabo... - parsknęła niebieskooka, siadając obok mnie. 
- Czyżby? - z cwaniackim uśmiechem zacząłem ją gilgotać. 
Dziewczyna zwijała się ze śmiechu, gdy nagle poczułem, że jakieś małe rączki próbują gilgotać nie kogo innego jak mnie. Ze śmiechu przewróciłem się na Elain, a sprawczyni całego zamieszania upadła na moje plecy. 
- No pięknie co tu się dzieje? - zmęczeni ze śmiechu, ciągle podśmiewając się pod nosem spojrzeliśmy na osobę, która z wielkim bananem na twarzy spoglądała na nas, stojąc obok - No to ja też się kładę... - Zayn parsknął śmiechem i z udawaną powagą kierował się w stronę naszej 'kanapki'. 
- Nie! - pisnęła Emily i szybko ze mnie zeskoczyła. 
- Harry nie powiem, ale za lekki nie jesteś... - szepnęła z przytłumionym śmiechem niebieskooka, na której nadal leżałem. 
- Ale mi tak wygodnie... - z rozmarzonym wyrazem twarzy specjalnie wtuliłem się w jej ciało. 
Nagle poczułem jak jej piersi dotykają mojej klatki piersiowej więc szybko zerwałem się na równe nogi. 
' Muszę uważać bo takie sytuacje pogarszają mój stan seksualny... Oh życie dlaczego każesz mi tak cierpieć?'

1 komentarz: